Piotr Bogalecki
W progi Akademii wstąpiłem jako szczęśliwy laureat Olimpiady Polonistycznej i świeżo upieczony student pierwszego roku MISHu na Uniwersytecie Śląskim. Pięć lat tułania się po salach wykładowych tego i kilku innych uniwersytetów dało mi dobrą szkołę, której nie wahałbym się dziś określić mianem niesamowitej. Freud pisze o niesamowitości w kontekście odkrywania w tym, co dobrze znane czegoś nieznanego, obcego, ale i frapującego. Akademia nauczyła mnie spoglądać na to, co moje i oswojone z innych, nieoczekiwanych perspektyw; słowami napotkanych w niej opiekunów, wykładowców i kolegów udzieliła też lekcji odkrywania własnego w tym, co z pozoru obce i odległe. Odczuwam to dziś, gdy po sześciu latach pomyślnie sfinalizowanych studiów polonistycznych i kulturoznawczych, staję przed uczniami mojego Liceum jako polonista, kiedy współtworzę mój Uniwersytet już nie jako student, ale jako nauczyciel akademicki i pracownik naukowy Katedry Literatury Porównawczej, gdy oczekuję na obronę złożonej właśnie rozprawy doktorskiej – nieprzypadkowo pewnie poświęconej problemowi niezrozumiałości w pozornie prostej i oczywistej poezji Krystyny Miłobędzkiej. Spoglądam na to wszystko inaczej, jak po powrocie z pamiętnej podróży. Z nadzieją na następną.